29 czerwca 2015

VIII WOLNOŚĆ - BUNT - SAMOTNOŚĆ - NIEWINNOŚĆ - BYĆ SOBĄ

VIII
WOLNOŚĆ - BUNT - SAMOTNOŚĆ - NIEWINNOŚĆ - BYĆ SOBĄ


Ani cierpienia spowodowane przez stłumienie, ani brutalna dyscyplina w celu dostosowania się do wzorca, nie prowadziły i nie prowadzą do prawdy. 
Aby dojść do prawdy, umysł musi być całkowicie wolny, bez śladu jakiegokolwiek zniekształcenia.

Przede wszystkim zapytajmy siebie, czy naprawdę chcemy być wolni?


 Czy, gdy mówimy o wolności, mówimy o zupełnej wolności czy też o wolności od czegoś niegodnego, nieprzyjemnego lub niepożądanego? Pragniemy być wolni od bolesnych i złych wspomnień, od nieszczęśliwych doświadczeń. Ale chcemy zarazem zachować swe przyjemne pojęcia i powiązania. A zachować jedno bez drugiego jest niemożliwe, gdyż, jak widzieliśmy, przyjemność jest nieodłączna od bólu.

Toteż każdy z nas musi zdecydować, czy chce, czy też nie chce być całkowicie wolny. Jeżeli powiemy sobie, że tak, to musimy zrozumieć naturę i strukturę wolności.
Czy to jest wolność, gdy jesteśmy wolni od czegoś - wolni od cierpienia, wolni od jakiegoś lęku? Czy też wolność jest czymś całkowicie innym? Możemy być wolni, na przykład, od zazdrości, ale czy ta wolność nie jest reakcją, a wobec tego wcale nie jest wolnością? 

Możemy się bardzo łatwo uwolnić od dogmatu, analizując go i odrzucając, ale motywem tego uwolnienia się może być reakcja, bo pragnienie uwolnienia się od dogmatu może mieć źródło w tym, że nie jest on już modny lub dogodny. 
Można też uwolnić się od nacjonalizmu, bo się wierzy w internacjonalizm, lub dlatego, że z ekonomicznego punktu widzenia nie uważa się za potrzebne trzymać się głupich, nacjonalistycznych dogmatów, flagi i innych rupieci. Można to łatwo odrzucić. 
Albo można zareagować przeciw jakiemuś duchowemu czy politycznemu przywódcy, który przyrzekł wam wolność jako rezultat dyscypliny lub buntu. 
Czy jednak taki racjonalizm, taki logiczny wniosek, ma coś wspólnego z wolnością?


Jeśli ktoś mówi, że jest wolny od czegoś, to jest to reakcja, która potem stanie się inną reakcją, powodującą inną postać konformizmu, inną postać dominacji. W ten sposób możecie spowodować łańcuch reakcji i każdą z nich uważać za wolność. Ale to nie jest wolność. To tylko nieprzerwane następstwo modyfikacji przeszłości, do których lgnie umysł.

Współczesna młodzież, jak każda młodzież, buntuje się przeciw społeczeństwu, co samo w sobie jest dobre. Jednak sam bunt nie jest wolnością, bo jest reakcją, a reakcja ta ustanawia swój schemat, który człowieka zniewala. 
Człowiekowi wydaje się, że to coś nowego. 
Tymczasem wcale tak nie jest. To tylko coś starego w odmiennej formie. Każda społeczna lub polityczna rewolta powróci w końcu do starej, dobrej "mieszczańskiej" mentalności.

Wolność zjawia się tylko wtedy, gdy człowiek widzi i działa, lecz nigdy w wyniku rewolucji. Widzieć to działać, a działanie takie jest natychmiastowe, podobne do działania w obliczu niebezpieczeństwa. 
Nie ma wtedy miejsca na zastanawianie się, dyskusję czy wahanie. Niebezpieczeństwo zmusza do czynu i dlatego "widzieć" znaczy "działać" i "być wolnym".
Wolność jest stanem umysłu. 
Nie wolność od czegoś, lecz poczucie wolności. Wolność powątpiewania i kwestionowania wszystkiego. 

Wolność jest tak intensywna, aktywna i żywa, bo odrzuca wszelką postać zależności, niewolnictwa, konformizmu i stronniczości. Taka wolność oznacza, że się jest zupełnie samym. Czy umysł wychowany w kulturze tak bardzo uzależniającej od środowiska i jego tendencji może w ogóle znaleźć wolność, która oznacza zupełną samotność, która nie zna przywództwa, tradycji ani autorytetu?

Ta samotność jest wewnętrznym stanem umysłu, który nie zależy od żadnego bodźca czy wiedzy i nie jest rezultatem żadnego doświadczenia czy rozumowania. 
Większość z nas nie jest nigdy wewnętrznie samotna. Istnieje różnica pomiędzy samotnością i odosobnieniem, odcięciem się od innych. 
Wszyscy wiemy, co to znaczy wyizolować się. 
Osiągamy to, budując wokół siebie mur, który nas chroni przed zranieniem czy zadraśnięciem, lub wpadając w zobojętnienie, które jest inną formą udręki, albo też żyjąc w jakiejś wymarzonej wieży z kości słoniowej. Samotność jest czymś całkiem innym.

Nie jesteśmy nigdy samotni, ponieważ jesteśmy pełni wszelkich wspomnień, uwarunkowań i pogłosów dnia wczorajszego. Nasze umysły nigdy nie są czyste i wolne od wszelkiego nagromadzonego śmiecia. Aby być samotnym, trzeba umrzeć dla przeszłości. Gdy jesteś samotny, całkowicie samotny, bez przynależności do rodziny, narodu, kultury czy określonego kontynentu, wtedy masz poczucie, że jesteś człowiekiem obcym. 

Człowiek, który jest w ten sposób zupełnie samotny, jest niewinny i ta niewinność uwalnia umysł od smutku.
Dźwigamy na sobie brzemię tego, co tysiące ludzi powiedziało, oraz pamięć wszystkich swoich niepowodzeń. Porzucić to wszystko zupełnie, to znaczy być samotnym. Umysł, który jest samotny, jest nie tylko niewinny, ale i młody. 
Nie w sensie czasowym czy ze względu na wiek, lecz młody, niewinny i żywy bez względu na wiek. 
Tylko taki umysł może zobaczyć to, co jest prawdą, i to, co się nie daje ująć w słowach.
W tej samotności człowiek zaczyna rozumieć konieczność życia samym sobą, takim jakim jest, a nie takim, jakim - w jego mniemaniu - powinien być lub jakim był. 
Spróbuj popatrzeć na siebie bez drżenia, bez fałszywej skromności, bez lęku i bez usprawiedliwiania się czy potępiania, i żyć samym sobą, takim jakim teraz jesteś.

Tylko wtedy, gdy żyjemy z czymś w bezpośrednim kontakcie, zaczynamy to rozumieć. Z chwilą, gdy do tego przywykniemy, gdy przywykniemy do swego niepokoju, zazdrości, zawiści czy czegokolwiek innego, już z tym nie współżyjemy. 
Gdy mieszkamy nad rzeką, po kilku dniach już nie słyszymy szumu wody. 
Gdy mamy w pokoju obraz, który widzimy codziennie, tracimy go z oczu po tygodniu. Podobnie z górami, dolinami, drzewami. 

To samo z naszą rodziną, mężem, żoną.
 Aby żyć z czymś takim, jak zazdrość, zawiść czy niepokój, nie wolno się nigdy do nich przyzwyczaić, nigdy się z nimi pogodzić. Trzeba się o nie troszczyć jak o dopiero co zasadzone drzewo, chroniąc je przed słońcem i przed burzą. 
Musicie o nie dbać - ani nie potępiać, ani nie usprawiedliwiać. A zatem - zacząć kochać. 
Nie znaczy to polubić uczucie zazdrości czy niepokoju, jak to bywa u wielu ludzi, ale starać się czuwać.

W ten sposób możemy, wy i ja, współżyć z tym, czym teraz jesteśmy, wiedząc, że jesteśmy tępi, nadwrażliwi, lękliwi, że wierzymy, iż przeżywamy wielką miłość, choć wcale tak nie jest, że jesteśmy łasi na pochlebstwa. 
Czy potrafimy z tym wszystkim żyć, nie godząc się na to i nie potępiając tego, lecz po prostu obserwując i nie popadając przy tym w chorobliwy stan, nie ulegając przygnębieniu ani uniesieniu?

Zadajmy sobie teraz kolejne pytanie. 
Czy ta wolność, ta samotność, to obcowanie z całą strukturą tego, czym jesteśmy - czy to wszystko się z czasem nie załamie?
 Czyli, inaczej mówiąc, czy wolność osiąga się stopniowo? Oczywiście nie, jeśli bowiem wprowadzimy czas, to staniemy się jego niewolnikami. 
Nie można uwalniać się stopniowo. To nie jest sprawa czasu.


Następne pytanie. Czy możemy stać się świadomi tej wolności? 
Jeśli ktoś mówi, "jestem wolny", to nie jest wtedy wolny. 
Podobnie z człowiekiem, który mówi "jestem szczęśliwy". W momencie, gdy mówi "jestem szczęśliwy", żyje wspomnieniem czegoś, co minęło. 
Wolność może się pojawić tylko w sposób naturalny, a nie przez jej pragnienie, życzenia i tęsknotę. Nie znajdziecie jej też, wyobrażając sobie, czym ona jest. 

Aby się zjawiła, umysł musi nauczyć się patrzeć na życie będące w ciągłym ruchu, bez więzów czasu, gdyż wolność leży poza polem świadomości.