Pewna buddyjska zakonnica nosiła ze sobą małą,
złotą figurkę
buddy,własnego bożka Buddy.
Była ona bowiem bardzo przeciwna oddawaniu
czci buddom publicznym.
W świątyni budda jest publiczny,każdy może oddać
mu cześć,
modlą się do niego tysiące ludzi.Ona chciała mieć własnego
buddę.
Był to mały budda ale należał tylko do niej.
Chciała wielbić buddę
który był tylko jej.
Znalazła się kiedyś w świątyni,gdzie było 10 000
posągów buddy.
Obudziła się wczesnym rankiem i zaczęła modlić się do
swojej małej figurki.
W świątyni buddowie byli olbrzymi,ale ona czciła
tylko swojego buddę.
Wpadła na pomysł...kadzidło...
Nie można zapanować
nad kadzidłem,
jego zapach rozprzestrzeni się wszędzie,może dotrzeć do
innych buddów,
a tu było ich mnóstwo.
Wzięła więc niewielką rurkę
bambusa,
przystawiła ją do nosa swojego buddy i zapaliła kadzidło.
Dzięki temu zapach trafiał wprost do nosa jej buddy.
Kobieta
odsunęła rurkę i zaczęła płakać,
bo twarz jej buddy stała się
czarna.
Mistrz świątyni,mistrz zen który obserwował całą tę głupotę
roześmiał się na całe gardło.
Powiedział:
''Widzisz!Nie tylko ty utonęłaś
twój budda utonął razem z tobą.Zniszczyłaś swojego buddę''.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz